Ten film wydaje mi się korespondować z innym genialnym filmem z 2013 roku, mianowicie z
Nimfomanką. Nawet oba filmy opowiadają podobne historie zakryte teoriami naukowymi. W
Nimfomance śmierć jest wieńczącym finałem, a u Jeuneta jest na początku by zainicjować akcję.
Film w wielkim skrócie pokazuje, że chociaż przez miliony lat potrafimy wyjaśnić wiele
niesamowitych zjawisk w świecie to wciąż nie potrafimy rozmawiać o śmierci, wciąż
zapominamy o naszym wewnętrznym dziecku i zdroworozsądkowym spojrzeniu na świat. Ten
film o tym przypomina, przy okazji pokazuje wiele niesamowitych małych prawd o naszym życiu,
których na co dzień nie dostrzegamy. To wielkie filozoficzne dzieło, nie dajcie się zwieść, że to
tylko film dla dzieci, to film dla każdego z nas, bo wszyscy jesteśmy dziećmi i nie zapominajmy o
tym:)
Jeunet jak zawsze w świetnej formie
W Polsce nie pokazywany w kinach ? W ogóle w Polsce jeszcze nawet w tv nie był pokazywany, a szkoda ;(
Tym razem się nie zgadzam. Film jest arcydziełem ale tylko wizualnym. Ogólnie sztuczny, nieco baśniowy, odrealniony. Wygląda na typowe kino familijne, pozbawione głębi. Filozofii rozpaczliwie w nim brakuje. Nie widzę żadnych podobieństw z "Nimfomanką", która jest genialnym rozważaniem o właściwie wszystkim istotnym. W "nimfomance" trzeba się wsłuchiwać w każde słowo, a w tym filmie miałem ochotę wyłączyć głos, bo dialogi były sztuczne i irytujące a cała wartość filmu była tylko w pięknych zdjęciach. Dziecko nie nadaje się do przekazu filozoficznych treści, bo wtedy zawsze wygląda sztucznie i nieprzekonująco- takie irytujące "klugscheisse". Film cierpi na przerost formy nad treścią. Niestety. 5/10.