film nawiązuje do ekspresjonizmu niemieckiego (Murnau), ale chyba też do wczesnego Felliniego, może do Bergmana. W każdym razie to niezbyt udany eksperyment.
Ta, ja też miałem skojarzenia z Bergmanem: "Wieczór kuglarzy", "Tam, gdzie rosną poziomki" (sceny snów). Oczywiście sny z "Tam, gdzie..." też nawiązują do kina niemego. Skojarzenia z Murnauem oczywiste - zwłaszcza wtedy, kiedy sylwetka mordercy przypomina Nosferatu.
Fellini - chyba głównie dlatego, że cyrk, ale cyrk był i u Bergmana.