Nie ma co się rozdrabniać nad wartościami filmu, bo nie jest to mega dzieło na miarę Oscara.
Raczej z góry założenie było takie, że ma to być film lekki, zabawny, doskonały do obejrzenia w
nudny zimowy wieczór, ze szczególnym przeznaczeniem dla fanów sportów zimowych i gór.
I tak rzeczywiście jest do tego dodajmy obsadę, która jest plusem. Od Plotkary poluje na
wszystkie filmy z Edem, do tego uwielbiam poczucie humoru i role Billa Nighy, nie ważne czy
zagra epizod zawsze gra fajne, wyluzowane postacie i te jego taneczne ruchy mnie rozwalają,
przypominam, ze ma on 64 lata. Uwielbiam go za filmy: Czas na miłość, To właśnie miłość.
Jak dla mnie film spełnia te kryteria, a po obejrzeniu zatęskniłam za górami i zapragnęłam
nauczyć się jazdy na snowbordzie. Komedia romantyczna dla młodzieży, która i tak znajdzie
swoje grono wielbicieli i nie ma tu nad czym filozofować równie dobrze można tę pozycję nazwać
współczesną wersją Kopciuszka. Jak dla mnie ma fajny klimat i miło spędziłam czas oglądając,
a gdy zapragnę czegoś głębszego to obejrzę Almodovara, braci Cohen, Scorsese.