oraz, że wybór trafił na tych a nie innych aktorów.
Troszkę z początku przypominał mi The Dreamers z Evą Green.
Film jest przepiękny i nie rozumiem, jakim cudem nie dostał żadnej bafty. Ubóstwiam brytyjskie filmy zwłaszcza obrazujące okres przed II WŚ. Ben Wishaw skradł pierwszą połowę filmu, przełom nastąpił w środku - świetna, chłodna Emma Thompson a później już tylko zachwycałam się Matthew'em Goode. Znałam go do tej pory tylko z roli Hectora w Grach Weselnych, oraz z Downton Abbey i wydaje mi się że to właśnie Powrót do Brideshead nakręcił mu Downton - mam nadzieję, że będę go widywać częściej. Cieszę się bardzo, że mogłam zobaczyć geja arystokratę wykreowanego w sposób subtelny, delikatny, gdzie nie bombardowano nas 'ciotodramą' - największym dramatem Sebastiana był brak akceptacji ze strony matki. Cieszę się bardzo, że film zakończył się tak a nie inaczej. Jaką zarazą może być religia, kiedy postanawiamy żyć zgodnie z jej przykazaniami i ortodoksyjnymi zasadami.
Ben Wishaw & Matthew Goode - moim zdaniem film ich życia.