Napewno każdy/kazda z Was utożsamiało się z pewną osobą z serialu. Dla mnie był to David. Sam jestem gejem (żyjącym w ukryciu), mam partnera już 6 lat. Obaj jesteśmy dosyć postawnymi mężczyznami dlatego nie jest nam trudno zachować naszego związku w zględnej tajemnicy (najbliśza rodzina wie). Zabawne jest to, że rzeczyście zachowaniem przypominam David'a a mój partner Kietha. Cieszę się, że miałem przyjemność trafić na serie i obejżeć ją z ogromnym wzruszeniem. Nie sądzę by kiedyś jakis serial dorównał SFU. Myślę, że ma on wielką moc, zmienia punkt widzenia, poszerza horyzony. Cięzko mi się pogodzić z końcem serialu po ostatnim odcinku dlatego tu jestem i nadal czytam. Pozdrawiam :)
To jest właśnie najlepsze w tym serialu. Jest tak prawdziwy, że aż urzeka. Sam skończyłem oglądać wczoraj i jestem załamany...;/;/;/;/
Dokładnie.... przesuwa dotychczasowe horyzonty. Choćby takie, jak postrzeganie przez społeczeństwo osób homoseksualnych... zwłaszcza w takim kraju jak nasz. W moim przypadku potwierdził to, co już wiedziałem, że każdy bez względu na przekonania, wyznanie i orientację jest... człowiekiem i ma takie same prawa, jak inni..... w tym tkwi moc tego serialu między innymi.
Traumy, kompleksy i wątpliwości Davida uderzają w moim przypadku dość blisko domu i trudno mi nie brać ich do siebie. Ten serial potrafił pokazywać piękne i pogmatwane związki jak rzadko który.
Co ciekawe, ta para (David i Keith) to najnormalniejszy związek w całym serialu;)