Klasyka. ;)
Zobaczysz, że wraz z zakończeniem tego serialu on wcale Cię nie opuści. A może w miarę jak będzie mijał czas dostrzeżesz jak wiele on znaczy w twoim życiu i zwiększysz ocenę na 10, bo zorientujesz się, że w telewizji nic lepszego nie powstało i pewnie już nie powstanie. Może ...
Serial rzeczywiście jest wspaniały i wyjątkowy - zarówno ze względu na tematykę, jak i realizację. Zespół aktorski jest pierwszorzędny. Wszyscy wywiązują się ze swoich zadań w 200%! Każda postać jest wiarygodna, a co najważniejsze przez cały ten czas oglądania naprawdę przejmowałam się losami bohaterów! Całkowicie w nich uwierzyłam, a każda z ich historii była dla mnie ważna. W dodatku serial porusza kwestie kontrowersyjne i trudne, a robi to z wdziękiem, nie narzucając widzowi gotowych odpowiedzi na moralne dylematy. Dramat przeplatany jest czarnym humorem. To niesamowita mieszanka. Tego humoru trochę mi brak w ostatnim sezonie, ale finałowy odcinek wynagradza to z nawiązką. Moment śmierci ukazany na początku każdego odcinka niemal zawsze następuje po wcześniejszym momencie szczęście, błogości lub beztroski i to jedna z niewielu rzeczy, które mi trochę przeszkadzały, bo łatwo na skutek tego uwierzyć, że za każdym radosnym wydarzeniem czyha tragedia. Trudno się z takim nastawieniem cieszyć z życia, ale ten cień, czający się za każdym radosnym wydarzeniem jest motywem przewodnim serialu i tworzy niepowtarzalny klimat.
Na pewno nieraz jeszcze do tego serialu powrócę.
I jeszcze pozostaje pytanie - "Co ja teraz będę oglądać?!" Tak ja piszesz, nic temu nie dorówna... :'(
Jeśli nie znasz któregoś z tych tytułów, to polecam: Mad Men, The Sopranos, Tell me you love me, Enlightened, The Wire, Treme. Najwyższa półka.
A czy ktoś z was oglądał może 'Parenthood' z Peterem Krause? Wiem, że serial w innym klimacie, ale Krause bardzo zaimponował mi swoją grą w Six feet Under i chciałabym go pooglądać jeszcze trochę. :)
Ja obejrzałem póki co parę odcinków i serial jest w miarę :). Można obejrzeć. Też zacząłem ze względu na Krause'a :).
Zdecydowanie jest to jeden z najlepszych seriali jakie wyprodukowano. Obok SFU najlepszy jest jeszcze Breaking Bad, też mnie rozwalił emocjonalnie, choć to zupełnie inny serial. Takich seriali nie da się zapomnieć.
chyba jest niewiele osób, które w ostatnich minutach serialu nie rozkleiły się. to prawie normalne w przypadku finału SFU. :)
Pytanie było o to, kto Cię zmuszał do męczenia się z serialem, nie próba zabrania prawa wyrażania opinii. Zdanie z 3 wyrazów a i tak ciężko zrozumieć...
nie tylko Ty... i ta scena jak Ruth zobaczyła przed śmiercią Nate'a a David po raz ostatni ujrzał miłość swojego życia - Keitha te momenty najbardziej zagrały mi na emocjach. SFU mógł momentami wydawać się nudny, ale po jakimś czasie każdy kto go oglądał przekona się, że ten serial nadal będzie obecny w naszym życiu, jest on bardzo smutny lecz prawdziwy
Nie Ty jedna. Kiedy po raz pierwszy oglądałem zakończenie, ryczałem z godzinę a w momencie trwania finałowej sceny krzyczałem do telewizora coś na zasadzie, że nie można tak ich wszystkich teraz zabierać. Scena z napadem, widok ukochanego na boisku...te sceny zostają w pamięci. Co rusz do nich wracam. Alan Ball to cholerny geniusz scenopisarski, wiele lat temu jego American Beauty pozamiatało mną podobnie. Cieszmy się z takich zakończeń, intensywnych przeżyć bo nie możemy zrobić nawet jednego zdjęcia, tego praktycznie już nie ma :) Pozdrawiam wszystkie wrażliwsze na życie, dusze.